Pokazywanie postów oznaczonych etykietą beauty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą beauty. Pokaż wszystkie posty

sobota, 26 marca 2016

MOJE PAZNOKCIE PO HYBRYDACH

Jakiś czas temu postanowiłam, że wypróbuję domowe wykonywanie hybryd. Wydawały się dla mnie idealnym rozwiązaniem, ponieważ teoretycznie metoda ta zapewnia nieskazitelny efekt przez dwa tygodnie. Z racji tego, że lubię mieć zadbane paznokcie, a przy mojej pracy i stylu życia szybko się one niszczą chciałam więc skorzystać z zalet paznokci hybrydowych jakim jest wygodna i schludny wygląd. Skusiłam się na zestaw, wypróbowałam również inne tańsze hybrydy, ale niestety. Lakier ten pomimo dziesiątków prób nie chce utrzymywać się na moim paznokciach. Już po dwóch dniach potrafił odprysnąć albo zejść niczym gumowa warstwa peel off. 

Szukałam przyczyn tej nietrwałości. Próbowałam już wszystkiego, aby utrzymał się choć przez tydzień ale najwyraźniej nie jest to opcja dla mnie. Stałam się jedynie mistrzynią w ściąganiu hybryd, bo czyniłam to częściej niż raz w tygodniu i poświęcałam niemało czasu na kontynuowanie wyzwania.

Po wydatkowaniu niemałej sumy pieniędzy na akcesoria i kosmetyki niezbędne do wykonania tego manicure po prostu sobie odpuściłam i zatęskniłam za krótkimi, pomalowanymi choćby samą odżywką paznokciami.

Kondycja moich paznokci jest średnia - biorąc pod uwagę ilekroć razy były traktowane acetonem, odtłuszczaczem, pilnikiem i lampą UV. Niektóre paznokcie są niemal bez skazy, a na innych pojawiły się widoczne i nieestetycznie zadziory na płytce, które wywołane są prawdopodobnie ściąganiem hybryd - choć czyniłam to jednakowo i delikatnie różnica w ich stanie jest zdecydowanie widoczna. Mimo wszystko są dość twarde i dużo im do regeneracji nie potrzeba. Reasumując:


- na niektórych paznokciach powstały nieestetyczne zadziory,
- paznokcie zaczęły rozdwajać się na końcówkach,
- skórki i ogólnie dłonie zostały wysuszone przez aceton i lampę UV.


Plan działania na najbliższych kilkanaście dni? Spiłuje je na krótko, tak aby nadać im estetyczny wygląd, pomaluję odżywką i dam im po prostu odpocząć. Sama też odetchnę od paranoi paznokciowej.

Nie jestem przeciwniczką hybryd i poniekąd zazdroszczę dziewczyną, które samodzielnie wykonują je w domu i cieszą się nimi przez dwa tygodnie. Ale po mojej przeprawie z nieefektownym manicure zraziłam się do tego totalnie i nieszybko zdecyduję się podjąć kolejne podejście. 

Poniżej zdjęcie paznokci tuż po ściągnięciu hybryd acetonem i umyciu dłoni. 
Moje paznokcie z hybrydą możecie zobaczyć m.in. na tym zdjęciu .


wtorek, 15 marca 2016

ULUBIONE KOSMETYKI W LUTYM


Luty minął bardzo szybko, niósł ze sobą wiele ciężkich i bolesnych chwil o których staram się nie myśleć, a tym samym przechwyciłam z niego tyle pozytywnych wydarzeń i emocji ile tylko zdołałam. Wraz z końcem miesiąca czas na małych ulubieńców kosmetycznych. Jak zwykle będzie to mała gromadka która w lutym grała ze mną w jednej drużynie - jakkolwiek to brzmi. 

Pierwszy kosmetyk, który w tym miesiącu był niczym słońce po burzy to lakier Semilac numer 121. Postanowiłam ułatwić sobie życie i zamiast tradycyjnych lakierów sięgnąć po hybrydy. Skusiłam się na te zachwalane marki Bling. Niestety okazały się tragedią. Pękały, odpryskiwały, schodziły po kilku godzinach - dramat. Próbowałam kilkakrotnie, wyszukałam błędów w aplikacji, w złej bazie czy źle działającej lampie. Jednak wina tkwiła w lakierach. Gdy postanowiłam sprawdzić jak działają te powszechnie znane w hybrydowym świecie jakież było moje pozytywne zdziwienie. Więcej o tym na pewno napiszę w kolejnych postach. 

EDIT DLA UWAŻNYCH CZYTELNICZEK ! :)
Million Dollars Lips od Wibo to matowa pomadka w formie błyszczyka, której głównym zadaniem ma być długotrwałość. Wypatrzyłam ją u mojej mamy i co nie dziwne to właśnie jej ją podkradłam. Spodobała mi się od pierwszego użycia. Ma delikatną, hmm taką gładką formułę satynową (?) formułę. Nie jest ona mocno gęsta i tłusta ale jest na tyle odpowiednia, że świetnie zastyga na ustach, nie tworząc znanej chyba wszystkim skorupki, dodatkowo nie wysusza ust i co ważne długo się na nich utrzymuję, znikając stopniowo w bardzo naturalny sposób. Duży plus za to, że nie podkreśla suchych skórek i pięknie powiększa moje usta (przez jakiś czas miałam na instagramie selfie z nią w roli głównej). Mój kolor to numer 1. 

Ostatnim dobrym kosmetykiem jest korektor z Catrice. Cudem udało mi się go zdobyć już jakiś czas temu. Jest stosunkowo dobrze kryjący (ale nie jest to mega kryjący kamuflaż jak to wiele dziewczyn sądzi chyba, że budujemy krycie warstwami). Mimo wszystko dobrze sprawdza się w codziennym makijażu, dopasowuje się do cery i jest dobry dla bladziocha. Chciałam upolować go na promocji w Hebe w ramach 1+1 gr ale niestety wszystkie były już rozkupione. 

środa, 9 marca 2016

ESSENCE ALL ABOUT NUDES


W ostatnim poście z nowościami kosmetycznymi pokazywałam paletkę neutralnych cieni z Essence. Padł wówczas komentarz, którego autorka była ciekawa pigmentacji, więc oto jestem i piszę dla was kilka słów na temat tej paletki, którą miałam okazję już przetestować na kilka sposobów.

Kiedyś miałam mnóstwo cieni, począwszy od tych pojedynczych skończywszy na wielkich otwieranych paletach, których w rezultacie nie używałam. Postanowiłam skusić się na coś niedużego w kolorystyce, którą lubię najbardziej i w której dobrze się czuję, a przede wszystkim takiej którą będę użytkować i paleta nie zalegnie na dnie toaletki. 

Essence oferuje kilka wariantów kolorystycznych np. cienie wpadające w róż. Ja wybrałam dla siebie paletę o numerze 02 nudes, w neutralnych brązach. Skusiłam się na nią, ponieważ za jakiś czas wybieram się na wesele i chciałam poeksperymentować z makijażem. Spodobało mi się to do tego stopnia, że użytkuję ją praktycznie codziennie. Morał z tego taki, że z tej kombinacji cieni możemy wyczarować coś delikatnego jak i mocniejszego na większe wyjście, wzmacniając efekt eyelinerem i mocno wytuszowanymi rzęsami efekt jest całkiem przyzwoity.

Paletka jest plastikowa, zawiera cienie matowe, satynowe i jeden zawierający rozświetlający brokat. Jeśli chodzi o napigmentowanie, którego byłyście ciekawe to jak na taką cenę pigmentacja wypada bardzo dobrze. Co dla mnie - makijażowego lalika - intensywność można stopniować. Zazwyczaj nakładam niewielką ilość, która wypada półtransparentnie. Dzięki temu przyciemniam oko bez możliwości zrobienia sobie "ciemnej, trudnej do roztarcia plany". Formuła cieni jest również bardzo przyjemna. Nie są one tak suche, jak maty z Inglota, które posiadam. Bardzo lekko i łatwo się rozcierają, a tym samym nie zauważyłam aby się osypywały.

Paletkę kupiłam w duecie z wybraną przeze mnie maskarą za 17,99 zł w Drogerii Hebe, korzystając z promocji 1+1 za grosz. 


czwartek, 3 marca 2016

PILNIK SCHOLL Z ALIEXPRESS




Nigdy nie przywiązywałam uwagi do pielęgnacji pięt, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie miałam z nimi problemu. Od czasu do czasu w ramach relaksu skusiłam się na aplikację kremu na noc. Jednak odkąd spędzam dużo więcej czasu na nogach, odczuwam potrzebę zredukowania ilości martwego naskórka. Typowe pilniki szybko się zużywają, a pumeksy jakby nie działają. Postanowiłam skusić się na School Velvet Smooth.

Mój zestaw wraz z dwoma dodatkowymi końcówkami zakupiłam na aliexpress.com płacąc niecałe 25 zł. Zamówiłam go na jednej z popularniejszych aukcji i czekałam na przesyłkę ponad dwa tygodnie. Dodatkowy wkład finansowy jaki musiałam ponieść to kupno czterech standardowych baterii.
Mój zestaw składał się z:
- pilnika z zamocowaną już głowicą,
- nakładki ochronnej, która zabezpiecza głowice podczas nieużywania sprzętu,
- zestaw dwóch wymiennych głowic

Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to zapewne podróbka, ponieważ oglądałam produkt i zauważyłam, że na rączce pilnika nie ma logo "Scholl" tak jak jest to w najnowszym egzemplarzu oryginalnego pilnika Scholl - chyba, że pilnik w pierwotnej wersji nie posiadał logo, dajcie znać jeśli wiecie coś na ten temat. Poza tym nie widzę różnić ani w samym pilniku, ani w jego opakowaniach.
Wspomnę jeszcze, że w Polsce, np. w sieci drogerii Rossmann sam pilnik kosztuje grubo powyżej 100 zł, a dwie głowice wymienne ok. 40 zł, więc warto było zaryzykować.

Piszę że było warto, ponieważ produkt spełnia moje oczekiwania. Świetnie radzi sobie z martwym naskórkiem na stopach w błyskawiczny i skuteczny sposób. Jak działa? Przykładamy włączony pilnik do skóry stopy i głowica sama odwala za nas robotę. Sądziłam, że trzeba będzie uważać aby nie spowodować podrażnień, jednak mimo wszystko głowice są delikatne, a sam proces usuwania naskórka trwa u mnie jakieś 10 minut.

Dodam, że sprzęt nie zacina się, nie psuje i nie wymaga ode mnie zbyt wiele uwagi. Jego wymienne głowice starczają mi na długo (ciągle używam tę pierwszą). Także za tę cenę polecam wypróbować. Jeśli coś zacznie szwankować pojawi się EDIT ;)


piątek, 26 lutego 2016

ARGANOWE PRODUKTY GLYSKINCARE



Mam dla was kilka słów o trzech kosmetykach GlySkinCare, które cechuje posiadanie w składzie oleju arganowego. Używam ich od niedawna ale mam już wyrobione zdanie na ich temat, którym się z wami podzielę. 

  • Arganowy krem pod oczy GlySkinCare
Produkt znajduje się w tradycyjnej dla kremów pod oczy tubce z wydłużonym aplikatorem dodatkowo posiada kartonowe pudełko, które zabezpiecza przed niepożądanym otwarciem. 

Krem zadziwił mnie naprawdę gęsta konsystencją, przypominającą wręcz "roztopioną wazelinę". Natomiast mimo to nie jest tłusty i szybko się wchłania nadając się idealnie pod makijaż w pielęgnacji dziennej jak i nocnej. Jako jeden z nielicznym kremów, które jak dotąd używałam daje uczucie zadbanej i nawilżonej skóry pod oczami. Jak dotąd sprawdza się u mnie bardzo dobrze. Nie ma zapachu przez co nie powoduje łzawienia, a dodatkowo nie podrażnia i nie wywołuje podrażnień. Do jego wad można zaliczyć jedynie gęstą konsystencję z którą należy nauczyć się pracować - krem zazwyczaj aplikuję podczas wklepywanie (jego rozcieranie nie jest najlepszym pomysłem).

Producent pisze o nim następująco: "Wzbogacony o olej arganowy krem pod oczy głęboko nawilża i odżywia delikatną skórę wokół oczu oraz redukuje cienie. Dzięki bogatej zawartości składników aktywnych: oleju arganowego, betainy, wyciągu z drożdży, różeńca górskiego, liści zielonej herbaty oraz nasion róży piżmowej krem poprawia jędrność i elastyczność delikatnej skóry opóźniając procesy starzenia."


  • Suchy olejek arganowy do ciała  i włosów GlySkinCare
Do tego produktu podchodziłam sceptycznie i w zasadzie nie wiedziałam czego się spodziewać. W pielęgnacji ciała często używam oleju kokosowego, który jest tłusty i ciężki, więc olejek w wersji suchej były hitem szczególnie po rannym prysznicu. Już po pierwszym użyciu bardzo się z nim polubiłam. 
Produkt aplikuje się w formie mgiełki co bardzo ułatwia sprawę. Po wtarciu w ciało rzeczywiście jest suchy, a w zasadzie nietłusty. Bardzo szybko się wchłania i pozostawia świetne uczucie nawilżenia bez tłustego filmu na skórze, która jednocześnie niemal błyskawicznie staje się bardzo gładka. Nie ma zapachu co ucieszyło mnie jeszcze bardziej, ponieważ po porannym prysznicu nie "gryzie się" z perfumami. Wspomnę tylko, że nie podrażnił mnie w żaden sposób ani nie zapchał porów. 

Stosowałam go kilkakrotnie na mokre włosy. Były miękkie i lśniące i przede wszystkim nieobciążone. Suchy olejek to świetna opcja na wyjazdy, kiedy pakujemy się kompaktowo i wielofunkcyjnie.

Kilka słów od producenta: "Nawilżająca, delikatna formuła suchego olejku arganowego natychmiast się wchłania nie pozostawiając na skórze tłustej warstwy. Obecny w składzie olejek arganowy oraz witamina E nawilżają ciało pozostawiając je jedwabiście miękkie w dotyku. Olejek arganowy stosowany na wilgotne lub suche włosy pomoże wydobyć ich naturalne piękno i blask bez efektu obciążenia."

  • Maska do włosów z olejkiem arganowym GlySkinCare
Maski do włosów używam niemal nałogowo. Stosuję je w codziennej pielęgnacji ponieważ dają zdecydowanie lepsze efekty. Moim najnowszym ulubieńcem w tej serii (zaraz po odżywkach Nivea), stała się maska do włosów od GlySkinCare. 
Już samo opakowanie bardzo mi się spodobało. Pięknie połyskuje na łazienkowej półce. Formuła maski jest gęsta i nieco inna od pozostałych produktów, które jak dotąd miałam przyjemność używać. Podczas aplikacji na włosy mam wrażenie, że wmasowuje kremowy produkt. Dzięki swojej ciekawej formule nie spływa z moim długich włosów, a tym samym staje się wydajna. Producent zaleca stosować ją w formie kuracji, aplikując ją pod czepek na 15-20 min. Również od czasu do czasu pozostawiam ją na dłużej, jednak świetny efekt daje już po 3-5 minutach.
Efekt ostateczny na moich włosach to przede wszystkim piękny zapach, który utrzymuje się na dłużej, a dodatkowo włosy są pięknie wygładzone i lśniące. 
Nigdy nie aplikuję tego typu produktów od nasady ponieważ może to spowodować obciążenie włosa - tutaj także trzymam się tej zasady i nie mam z tym problemów. Jednak dla posiadaczek cienkich i rzadkich włosów produkt może okazać się zbyt treściwy.

Na koniec informacje od producenta: Wzbogacona o olej arganowy formuła zapewni Twoim włosom inten­sywne i długotrwałe nawilżenie. Dzięki zawartości cennych skład­ników: białka pszenicznego, keratyny, witaminy E, panthenolu i alo­esu, Maska głęboko zregeneruje i wzmocni włosy, nadając im mięk­kość, zdrowy wygląd i blask. 

Jestem bardzo zadowolona z produktów marki GlySkinCare i polecam się im przyjrzeć - fanki olejków i masek do włosów powinny być zadowolone. Moje egzemplarze pochodzą od http://diagnosis.pl/

piątek, 5 lutego 2016

GĄBKA DO MAKIJAŻU REAL TECHNIQUES



Jakiś czas temu na moim Instagramie pokazywałam Wam gąbkę z Real Techniques, która ma zastąpić mi słynne różowe jajko Beauty Blender, które uwielbiam za sposób aplikacji i efekt, który nim osiągam. Niestety jest drogie jak za produkt tego typu i w związku z tym szukam tańszego zamiennika.

Próbowałam kiedyś tanich "podróbek" BB dostępnych np. na allegro ale one są potwornie twarde zarówno przed jak i po namoczeniu, przez co nie potrafiłam wykonać nimi ani jednego makijażu twarzy. Były nieprzyjemne po zetknięciu z cerą, a co najgorsze tworzyły się na niej plamy z nieroztartym podkładem, który bardzo absorbowany był przez strukturę gąbki.

Pomarańczowy zamiennik zyskuje wiele pozytywnych opinii, niestety wiele z tych osób nigdy wcześniej nie próbowało oryginału i nie ma porównania. Gąbka sama w sobie nie jest zła. Po zwilżeniu wodą podobnie jak oryginał zwiększa swoją objętość, ale nie jest już tak miękką i elastyczna jak oryginał- równocześnie także nie jest twarda jak tanie gąbki z allegro, o których wspominałam. 
Sposób aplikacji jest całkiem w porządku. Nie absorbuje zbyt wiele podkładu, można nią idealnie rozetrzeć produkt, a przez to, że jest twardsza i mniej plastyczna w moim odczuciu daje lepsze krycie, które przy odrobinie nieuwagi może spowodować efekt maski. 
Czyszczenie jest stadardowe i podobne do BB. Zazwyczaj przed każdym użyciem czyszczę ją mydłem w płynie, następnie przepłukuję ją ciepłą wodą - pozostają na niej ślady podkładu ale przy odrobinie zaangażowania bez problemu można je domyć. 

Podsumowując produkt jest tańszą wersją BB, ale niestety do oryginału brakuje mu przede wszystkim "miękkości". Moim następnym jajkiem do wypróbowania będzie gąbka dostępna w Rossmannie lub Glam Sponge, który ma świetne opinie i jest jeszcze tańszy niż Real Techniques. 




środa, 20 stycznia 2016

RIVAL DE LOOP, NAPRAWCZA MASECZKA DO TWARZY



Maseczki do twarzy bardzo lubię, moje ulubione opcje to te oczyszczające lub nawilżające. Stosuję je w zależności od potrzeb mojej cery, na które staram się regularnie reagować. Mam kilka swoich ulubionych wariantów, ale mimo to lubię sięgnąć również po coś nowego. Tym razem wybór padł na naprawczą maseczkę z Rival de Loop. 
Charakteryzuje się wysoką bo aż 10% zawartością mocznika, który sprawia, że skóra staje się intensywnie nawilżona i gładka. Dodatkowo zawarty w niej podwójny kwas hialuronowy, o różnej wielkości cząsteczek, opóźnia procesy starzenia skóry i dodatkowo łagodzi podrażnienia. Maseczka ta skierowana jest dla osób zainteresowanych do intensywną pielęgnacją bardzo suchej i podrażnionej skóry.
Kupując ten produkt mamy do dyspozycji dwie saszetki po 8 ml produktu sygnowanego mianem VEGAN co oznacza, że nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego. Jedna porcja wystarcza mi na pokrycie grubą warstwą twarzy oraz szyi. Jest idealną opcją dla osób, które nie lubią zmywać maseczek z twarzy, a to dlatego że po upływie 10-15 minut można wklepać jej nadmiar w skórę lub ściągnąć za pomocą nawilżonego waciku. W moim przypadku zaaplikowaną maseczkę przetrzymuje przez około 7 minut, ponieważ po dłuższym czasie moja cera zaczyna delikatnie się zaczerwieniać, a tego efektu chcę unikać. Po tym czasie zmywam resztki maski pod letnią wodą. Efekt końcowy jest całkiem przyjemny. Skóra jest miekka, nawilżona i jędrna ale w moim odczuciu efekt, jak to zwykle bywa, nie utrzymuje się na dłużej. Jest to taka doraźna pomoc nawilżająca.



piątek, 8 stycznia 2016

DUET DO WŁOSÓW ISANA COLOR SHINE


Jeszcze letnią porą w paczce od Rossmanna otrzymałam duet do pielęgnacji włosów w postaci szamponu i odżywki z marki Isana. Seria Color Shine skierowana jest do włosów farbowanych. Jej zadaniem jest silna pielęgnacja oraz ochrona koloru wraz z nadaniem mu połysku. Od około trzech lat nie farbuję włosów, a jedynie zapuszczam odrost. Końcówki moich włosów potraktowane są farbą rozjaśniającą, ponieważ trzykrotnie miałam na nich ombre, które jest już w połowie ścięte. W związku z czym zestaw teoretycznie idealnie nadaje się do moich włosów.

W składzie tych produktów zawarty jest m.in.:  kompleks zawierający ekstrakty z jagód goji (kolcowoju pospolitego), żurawiny, prowitaminę B5 czy filtr UV. Wiem, że wiele z Was bierze pod uwagę skład jaki ma kosmetyk, zanim w ogóle się nim zainteresuje. Dla zainteresowanych wklejam go poniżej.

1. Skład Isana Profesional, Color Shine, Spulung (odżywka do włosów farbowanych i z pasemkami)
Aqua, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Quaternium-87, Hydroxyethylcellulose, Ethylhexyl Salicylate, Behentrimonium Chloride, Distearoylethyl Hydroxyethylmonium Methosulfate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Panthenol, Parfum, Stearamidopropyl Dimethylamine, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract, Lycium Barbarum Fruit Extract, Glycerin, Citric Acid, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Isopropyl Alcohol, Potassium Sorbate, Sorbic Acid, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid 

2. Skład Isana Professional, Color Shine, Shampoo (Szampon do włosów farbowanych)
Aqua, Sodium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Parfum, Panthenol, Polyquaternium-10, Laurdimonium Hydroxypropyl Hydrolyzed Wheat Protein, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract, Lycium Barbarum Fruit Extract, Ethylhexyl Salicylate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Glycol Distearate, Laureth-4, Glycerin, Citric Acid, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Formic Acid, Sorbic Acid, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate, Benzoic Acid


Produkty mają bardzo wygodne, dziewczęce opakowania. Produkt łatwo się z nim wydobywa, nie rozlewa i nie zastyga na ściankach. Zarówno odżywka jak i szampon mają gęste formuły, które bardzo lubię. Dzięki temu szampon świetnie się pieni nawet w małej ilości, a odżywka nie spływa z mokrych włosów. W tej serii wyczuwam delikatny zapach winogron, do którego przyzwyczaiłam się po dłuższym stosowaniu. Dodatkowo wspomnę, że zapach ten nie utrzymuje się na włosach.

Obydwa produkty swoje podstawowe działanie spełniają bardzo dobrze. Szampon nie obciąża włosów, ładnie je domywa, natomiast odżywka stosowana pod prysznicem przez około dwie minuty powoduje wygładzenie włosów i zdecydowanie ułatwia ich rozczesywanie. Stosuję ją na długość włosa omijając skalp. 

Jeśli chodzi o dedykowane właściwości tej serii to ciężko jest mi stwierdzić, czy faktycznie przedłuża kolor i nadaje mu intensywność, niemniej jednak obydwa produkty w codziennej pielęgnacji spisują się bardzo dobrze, a za ich dodatkowym plusem przemawia ich bardzo niska cena, za którą można kupić te produkty na częstych promocjach w Rossmannie




poniedziałek, 21 grudnia 2015

ŚWIĄTECZNA PRZESYŁKA Z NOWOŚCIAMI OD ROSSMANNA



Garstkę dni temu otrzymałam świąteczną przesyłkę z nowościami od sieci drogerii Rossmann. Jak wiadomo często odwiedzam ten sklep i zawsze znajdę tam coś dla siebie (jak chyba większość z nas). W tym poście pochwalę się - i to dosłownie - co tym razem znajdowało się w czerwonym pudełku.

  • Śliczny termofor z pomponami, który od razu skradł moje serce (w tegorocznym okresie świątecznym lubuję się w pomponach i ten idealnie pasuje do moich zimowych skarpet).
  • Rękawica do masażu z włóknami lnu, dająca efekt peelingu.
  • Zimowy żel pod prysznic i mydło w płynie z tej samej serii od Isana. Pięknie pachnie, według mnie ciepłym karmelem. Te dwa produkty od razu wylądowały w łazience.
  • Lotion do rąk w opakowaniu z pompką marki Wellness & Beauty. Po pierwszym użyciu wyczuwam delikatny, przyjemny zapach i fakt, że szybko się wchłania, dzięki lekkiej ale zarazem nawilżającej formule.
  • Olejek do kąpieli z Wellness & Beauty, który powinien wystarczyć na ok. 8- 10 kąpieli.
  • Roślinne mydło w kostce `Werbena i imbir` z Alterry. W składzie posiada 100% czystych olei roślinnych, a dodatkowo nie zawiera syntetycznych substancji konserwujących oraz składników pochodzenia zwierzęcego.
  • A na koniec słodkości w postaci bombonierki i czekoladowych ciasteczek :)

Po więcej zapraszam na mój Instagram @aktualna




piątek, 30 października 2015

DOMOWE SPOSOBY NA WYPADANIE WŁOSÓW

Przyczyn wypadania włosów może być wiele. Mogą mieć charakter powierzchowny i "normalnych", jak i bardziej poważny, mający podłoże w zaburzeniach w stanach zdrowia. Osobiście zmagam się z nadmiernym wypadaniem włosów, które związane jest z ogólnym osłabieniem organizmu po przebytych antybiotykoterapiach i przebytej operacji, a całość dodatkowo potęguje sezon jesienno - zimowy, który zawsze wzmaga wypadanie moich włosów. Nie mówię tu o znajdowaniu włosów na szczotce czy swetrze. Mówię tu o sytuacji, gdzie włosy są wszędzie, a przy rozczesywaniu mamy ich całą garść.
Sama jeszcze nie znalazłam złotego środka dla mojej sytuacji, ale buszując w sieci znajduję różne sposoby na walkę z tą przypadłością w domowym zaciszu. Postanowiłam skumulować te informacje w tym poście i liczę, że komuś przyda się ta wiedza.