Od praktycznie dwóch lat nie rozstaję się z osławioną gąbeczką BeautyBlender. Kupiłam ją gdy była nowością i od tamtej pory zrezygnowałam z pędzli do podkładów.
Obecnie mam na stanie nową i starą, ale ciągle w pamięci miałam recenzje dziewczyn, które pisały, że podróbka jest równie dobra. Postanowiłam to zweryfikować, bo skoro podróbka za 15 zł jest równie dobra jak oryginał za 80 to po co przepłacać.
Na allegro znalazłam kilka aukcji z jajkami identycznymi, ale skusiłam się na wybór gruszki, ot tak dla odmiany.
Na zdjęciach porównuję nowe produkty, które nie były używane.
Na pierwszym zdjęciu suche blendery. Jak widać są takich samych wielkości.
Gdy tylko przyszła od razu zobaczyłam różnice.
Oryginalny BeautyBlender:
- jest miękki gdy jest suchy
- automatycznie po zetknięciu z wodą absorbuje ją i znacznie powiększa swoje rozmiary
- wchłania pokład w stopniu dopuszczalnym przeze mnie (każda gąbka czy pędzel to robi)
- podczas aplikacji jest mięciutki i przyjemnie się nim "wbija" podkład w skórę
- dopiero po dłuższym użytkowaniu miałam problem z jego domyciem
- aplikuję nim przy jednym makijażu podkład, korektor oraz puder sypki, co wygląda na twarzy niemal idealnie. Idealnie wszystko stapia się z cerą i nie ma np. pudrowego efektu po pudrze.
Natomiast gruszka to według mnie całkowita inna gąbka. Nie rozumiem jak można pisać, że są podobne...
- gruszka jest bardzo zbita i twarda podczas gdy jest sucha
- po zetknięciu z wodą bardzo słabo absorbuje ją
- maxymalnie wchłania podkład, do tego stopnia, że musiałam go użyć 3 razy więcej niż tradycyjnie (mowa tu o podkładzie Revlon Color Stay)
- podczas aplikacji jest nieprzyjemna i niepoddatna
- po pierwszym użyciu nie da się jej domyć
- na pewno zawiera w sobie lateks choć sprzedawca pisał, że to "oryginalne blendery"
- aplikowałam nim tylko podkład, a puder sypki robił "paćki" zamiast wtopić się w cerę
Poniższe zdjęcia przedstawiają mokre blendery. Jak widzicie ich wielkość po zetknięciu z wodą zdecydowanie się różni.
Podejść do gruszki robiłam kilka ale nigdy do końca nie zrobiłam nią makijażu. Po prostu jest to niekonfortowe i nieprzyjemne dla mnie.
Nie rozumiem co dziewczyny widzą w nich podobnego. Ja nie widzę dosłownie nic.
I zdecydowanie wolę wydać większą kwotę pieniążków na produkt, który służy mi bardzo długo, którym nakładam podkład, korektor oraz puder sypki i po którym moja swarz wygląda bardzo dobrze. Natomiast gąbka w kształcie gruszki wyląduje w koszu, bo nie widzę dla niej innego zastosowania.
Ja już użytkuje drugie swoje jajo i gdy wyłapię jakąś fajną promocję na pewno skuszę się na kolejne.
Dajcie znać co wy sądzicie
80 zł za gąbkę? Matko i córko... musiałaby mnie chyba we śnie wymalować sama i do tego rzęsy trzasnąć, żebym w ogóle pomyślała o zakupie;)
OdpowiedzUsuńZależy jaka promocja. Teraz np. za 110 zł są 2.
Usuńto i tak dla mnie kosmos cenowy:D
OdpowiedzUsuńosławiony = okryty ZŁĄ sławą
OdpowiedzUsuńMoże i osławiony. Ale u mnie się sprawdza. Kupuję je za własne pieniądze więc chyba to o czymś świadczy :)
UsuńChodziło mi o to, żebyś poprawiła sobie w poście błąd. Ja jak dotąd słyszałam większość dobrych opinii o BB, więc nie powiedziałabym, że jest osławiony, a raczej rozsławiony.
UsuńPozdrawiam
Hmmm ja nigdy takiej gąbeczki nie używałam,ale jak dla mnie tyle kasy na coś takiego to szaleństwo ;)
OdpowiedzUsuńLubię moją gruszkę :)
OdpowiedzUsuńDla mnie jest za twarda. Pewnie to przyzwyczajenie po mięciutkiej gąbce.
UsuńMiałam podróbkę, i nie dość że chłonęła 5 pompek podkładu zamiast dwie, to ścierała przy okazji nakładania podkładu poprzednią warstwę. Nie opłaca się w ogóle tego kupować.
OdpowiedzUsuńZgadzam się.
UsuńJa jestem wierna swoim pędzlom.
OdpowiedzUsuńfajne porównanie :) ja też mam zamiar kupić beauty blender
OdpowiedzUsuńja ma podróbkę bb ale w formie jajeczka, jednak straszni mnie kusi oryginalny bb
OdpowiedzUsuń